Rotacyjna hodowla pszczół – wprowadzenie
Każdy kto wpisuje tytuł tego artykułu, zazwyczaj trafia na film, nagrany jakiś czas temu w Niemczech, z Panią która ogarnia pasiekę i pokazuje jak przygotować się do rotacyjnej hodowli pszczół. Każdy chyba pszczelarz, jest pod wrażeniem pracy tej Pani. Pomimo że nie wypowiada ona ani jednego słowa, to obserwacja jej pracy i to jak śmiało poczyna sobie na pasiece, może wprawić niejednego w zakłopotanie. Bardzo sprawnie to wszystko przebiega. Pomijając jednak fakt, pracowitej pszczółki, metoda którą prezentuje w filmie bardzo przypadła mi do gustu. Ma swoje plusy i minusy, lecz pasuje pod mój typ gospodarki. To w jaki sposób gospodaruje pszczelarz, często oddaje jego charakter i sztukę kompromisu pomiędzy pędem za miodem, a walką z warrozą w tym przypadku.
A fakt. W tej metodzie właśnie walka z warrozą jest meritum tego tematu.
Kilka słów o przeciwniku, czyli o warrozie.
U każdego pszczelarza walka z warrozą, jest jak walka z wiatrakami Don Kichota w powieści Miguela Cervantesa. Walka beznadziejna i z góry przegrana. Z historii varroa destructor wiemy, że został zawleczony na pszczołę miodną (apis mellifera), z pszczoły azjatyckiej (apis cerana). W Polsce obecna od około 1980 roku, po paru latach zajęła obszar całego kraju. Do dziś walka z nią jest głównym zadaniem pszczelarzy, dbających o zdrowie pszczół. Jednym z głównych zagrożeń jakie niesie ten roztocz, są jego systematyczne namnażanie w rodzinach pszczelich. Po osiągnięciu granicy krytycznej, roztocz hamuje rozwój rodziny pszczelej, nie pozwalając na wygryzienie się nowej generacji pszczół, co przyczynia się do śmierci rodziny. Przy okazji porażenia, pszczoły wykazują tendencję do zapadania na choroby których vektorem jest varroa. Mowa tu o chorobach takich jak virus zdeformowanych skrzydeł, nosemoza, czy nosema cerana. Reasumując nadal po 40 latach od pojawienia się varrozy na świecie, nie znaleziono skutecznego leku, który raz na zawsze pozbył by się tego szkodnika z naszych pasiek. Czy jednak czegoś nie przeoczyliśmy i czegoś nie dostrzegamy?
Rozwój pasożyta w rodzinie pszczelej
Żeby zabrać się za walke z varroa, trzeba najpierw poznać jego cechy, jakimi posługuje się przy dziesiątkowaniu naszych pasiek. Oto kilka istotnych faktów:
- Najważniejszą informacją, wg. mnie dla osoby walczącej z warrozą jest fakt że jej rozmnażanie zachodzi w komórkach pszczelich, które są zasklepione przez pszczoły. Gdy wieczko woskowe zostaje zasklepione, larwa pszczoły zostaje sam na sam z pasożytem. Nie mogąca się bronić larwa, zostaje nakłuwana przez varroa, która pobiera z niej … ciało białkowe, a nie jak jeszcze niedawno sądzono hemolimfę. To pierwsza bardzo ważna informacja. Może powtórzę jeszcze raz. Jedynym miejscem gdzie zachodzi rozmnażanie pasożyta to komórka pszczela. Ta informacja jest do zapamiętania, tak że jak w środku nocy ktoś Was obudzi to macie powiedzieć: „W komórkach pszczelich”.
- Varroza uodparnia się na różnego rodzaju leki. Przez 40 lat w walce z pasożytem, wykorzystano różnego rodzaju, chemię ciężką, która działała przez pewien czas, lecz po latach następowało uodpornienie się roztocza na jego skład. W obecnych czasach popularnie stosowana amitraza, nadal działa, chodź są jej przeciwnicy, którzy twierdzą, że jej skuteczność jest różna. Fakt jest faktem, na nią też warroza znajdzie sposób. Jak sądzicie? Póki co jednak jej skuteczność jest spora bo wynosi około 97% na warrozę która jest obecna na pszczole.
- Bardzo duże zagęszczenie pasiek, sprawia że pszczoły spotykające się w polu, na pożytkach czy przy wodopoju mogą przekazywać sobie roztocze. Dodatkowo bardzo ważnym czynnikiem, jest problem reinwazji. W rodzinach leczonych skutecznie w Sierpniu, warroza pojawia się ponownie i wymagany jest ponowny zabieg, którymś ze środków na warrozę. Na ten problem muszą szczególną uwagę zwrócić pszczelarze którzy posiadają na swoim terenie wiele rodzin, prowadzonych przez różnych pszczelarzy.
- Varroa rozmnaża się dużo chętniej w komórkach trutni. Rozwój męskiego pokolenia pszczoły jest o 3 dni dłuższy od pszczoły robotnicy, przez co takiej komórce może narodzić się więcej roztoczy.
- Stosowane powszechnie środki zwalczania do zwalczania varroa, są szkodliwe zarówno dla roztocza jak i dla pszczół, ale również przenikają do wosku. Korzystanie z wosku który przesiąkł “lekami” również prowadzi do rozwoju oporności u roztocza. Jednym słowem skażony wosk pomaga varroa podnieść swoją odporność na dany specyfik, co w rezultacie po jakimś czasie skutkuje wytworzeniem odporności na dany specyfik. Wystarczy popatrzeć na środki chemiczne których używano kiedyś. Po pewnym czasie pojawiło się pokolenie pszczół odpornych na dane środki.
- Kwasy czyli naturalne środki do walki z warrozą są ok, jeśli wiemy jak ich używać. Czy są aż tak ok, tylko i wyłącznie dlatego, że są naturalne. Wątpię. Badania Pana Dr. Macieja Howisa pokazują jaki wpływ mają na pszczoły dorosłe, a nikt przecież nie badał larw i tego w jaki sposób oddziaływują na larwy. Pobierz załącznik – Zobacz
W całym tym szaleństwie można się zgubić i to na serio. Ja zgubiłem się na jakieś 3-4 lata. Walczenie różnymi środkami o różnych porach dnia, z różnym skutkiem. Dwa razy przez niedoleczone pszczoły, prawie pożegnałem się z nimi. I wkurzałem się. Robiłem co mogłem, żeby było ok, ale ciągle coś działo się nie tak. Zauważyłem że mimo leczenia, pasieka traci kondycję średnio co 2 lata. Czyli roztocz rozmnaża się i niszczy moje dziewczyny. I jest to denerwujące. I to mocno. Nie jest to nic fajnego. I tak rozmyślając o tej całej sytuacji starałem się jakoś mądrze do tego podejść. Tak wiecie, po mojemu. Oznacza to całkowity restart. Rozpoczęcie tematu od nowa.
Plan jest taki że …
… chcę zacząć od nowa. Całą swoją wiedzę o warrozie wpakować do tego artykułu i postawić pewną tezę, potem ją rozwijać, a następnie zdać z niej raport. Po to utworzyłem fundację, żeby zrobić coś dla naszych dziewczyn. Nie pamiętam kiedy, ale jakiś czas temu trafiłem na film o Rotacyjnej Hodowli Pszczół. Ten sam o którym wspomniałem wcześniej. Jest on ciekawy, lecz mi pokazał jedną rzecz która dotarła do mnie po latach. Jedynym sposobem na likwidację varroa z pasieki to zahamowanie jej rozwoju, przez brak dania jej możliwości do rozwoju. W rotacyjnej hodowli pszczół jest pewien zajebisty plus. Nie ma czerwiu w żadnej postaci. Mając roztocz tylko na pszczole możemy podjąć walkę z warrozą na równi. Nie schowa się ona nigdzie. Jest podana na tacy. To czym ją zwalczymy to zależy od nas. Naturalne środki będą najlepsze, bo niby najbardziej etyczne, ale w sumie liczy się efekt jaki ma to na warrozę. My w tym roku do testów wybieramy 3. Paski z kwasem szczawiowym i opryski z kwasu mlekowego i apiwarol. Jestem ciekaw wyników. Porównanie nowego środka w postaci pasków, kwasu który jest najłagodniejszy dla pszczół i środka najpopularniejszego w Polsce, będzie ciekawym zestawieniem.
Na czym to wszystko polega i jak się przygotowywałem?
Cóż zajęło mi to rok. Zakup dodatkowych uli, przygotowanie pokarmu dla nowych rodzin, wykonanie węzy z własnego wosku (polecam każdemu) i rozeznanie w matkach pszczelich. Standardowo postawiłem na ule wlkp, pomimo mojej chęci zmiany na LN ⅔ lub ¾ . Każdy ul wyposażyłem w Na czym to wszystko polega i jak się przygotowywałem?5 ramek z węzą, 2 ramki suszu, 3 ramki z pokarmem z zimy. Tak z zimy. Rok wcześniej zaprzęgłem pszczoły do roboty by przerobiły pokarm. Dodatkowym zakupem były skrzynki do RHP. Są solidnie wykonane i mi pasują. Kolejną ważną rzeczą są matki. Zamówione o sprawdzonego hodowcy. W tym roku padło o na Panią Marię Gębale. Mamy od Pani matkę i jest rewelacyjna. Serio. Tak przygotowany można zaczynać. Cała magia a tworzeniu rodzin w rotacyjnej hodowli polega na tym, że tworzysz rodziny kiedy chcesz. Mając nadwyżkę pszczoły, zsypujesz je do skrzynki. Wybieramy pszczoły z miodni, żeby uniknąć zabrania matki z któregoś ula.Do skrzyneczki poddajesz matkę w klateczce i bam. Po 2 dniach masz rodzinę którą osadzasz w ulu. Dobierasz wtedy środek na warrozę wg. własnego uznania i poddajesz takiej rodzinie. Cała idea tego działania jest taka że walczysz z warrozą gdy masz szansę, a nie wtedy gdy musisz?
Efekty.
Po zaaplikowaniu środka przeciw varroa, masz jedną pewność. Tą której nie mają inni. Walisz do niej z ciężkich dział, a ona nie ma gdzie się ukryć. To jest wg. mnie niesprawiedliwa przewaga pszczelarza nad roztoczem. Dziadostwo nie ma gdzie się ukryć i masz pewność że bardzo dużą część uśmiercisz. Celowo nie podaję wyniku w procentach, bo dopiero zaczynamy gospodarkę tą metodą. Jesteśmy jednak w 100% pewni żę ta metoda się sprawdzi w 100%.
Dlaczego taka zmiana?
Decydujemy się na nią po pewnych analizach oraz ze względu na wściekłość jaka mnie ogarnia, gdy widzę pszczoły z warrozą na grzbiecie. Ile można zimą myśleć o pszczołach, z obawą że je coś zjada po trochu. Postanowiliśmy całkowicie zrezygnować z odkładów, bo to tylko przenoszenie warrozy z ula do ula. Wykonanie tzw. zsypańca w Maju, naszym zdaniem pozwoli rodzinie na spokojny rozwój do zimy, za zasilona pszczołami z rodzin produkcyjnych będzie miała moc. Rezygnując z przynosin czerwiu tak naprawdę zaczynamy od zera. Przesiedlając pszczoły do czystych uli, na węzę własnej produkcji, całkowicie eliminujemy ryzyko zgnilca, widmo nosemy również. Od Maja do końca roku będa miały sporo czasu na rozwój i dojście do siły. Żeby trochę ułatwić im start, dla testów parę rodzin otrzyma zimowy pokarm (inwert) na 3 ramkach odsklepionych. Część rodzin pójdzie na samą węzę. Generalnie idea jest jedna. Uderzenie w warrozę gdy nie ma jeszcze w rodzinie czerwiu.
To jest błąd.
Chyba największym błędem w jakim ciągle się kręcimy jako pszczelarze to walka w złym czasie. Szukamy ziół, preparatów działających pod zasklepem, odymiamy apiwarolem o wiele za dużo, drażnimy pszczoły kwasem wmawiając sobie że to jest Eko i Naturalne. Serio tak uważacie? Jak dla mnie trzeba zacząć od samego początku i zadać sobie pytanie. Kiedy mamy największe szanse z warrozą? Jak dla mnie dziś to proste, ale nie zawsze tak było. Zwalczanie należy wykonywać tylko i wyłącznie wtedy gdy w rodzinie nie ma czerwiu. Zgadzacie się?
Jak się zabrać z rotacyjna hodowlę pszczół?
Coraz częściej pojawiają się pszczelarze którzy izoluja matki, na czas gdy z rodziny nie wygryzie się cały czerw i wtedy zaczynają walkę. I brawo Wy. Jestem za. Jestem też przeciw żeby nie było za łatwo. Dlaczego tak. Bo średnio lubię grzebać przy pszczołach w poszukiwaniu matki pszczelej. Dziewczyny często gubią opalitki i ciężko ją wytropić. Ogarnąć tak jedną rodzinę czy 10 ok. Na większą skalę trzeba jednak liczyć się z mocnymi poszukiwaniami. Ale spoko, jest to droga do eliminacji roztocza. Przyznam rację. Jednak co z pozostałymi rzeczami? Dalej pozostaje problem odkładania się w miodu, wosku czy pierzdze, substancji po lekach. Amitraza, kwasy czy tymol zostaje z pszczołami. Nie chciałbym mieszkać w domu gdzie ciągle śmierdzi lekami. Takie moje spostrzeżenie. Ty nie musisz się godzić. Zresztą za cel obrałem sobie maksymalne obniżenie stosowania leków, a i tak każdy walczy z warrozą po swojemu. Zrób jak uważasz. Byle twoje pszczoły były zadowolone
Minusy tej strategii.
Wszystko ma dwie strony medalu. Taka metoda też. Wymaga od nas początkowo większych kosztów, chociaż ten argument można inaczej wytłumaczyć. Pierwszym kosztem jest zakup ula. Ja odrazu postawiłem na ul 10 ramkowy, bez zabawy w ule 6 ramkowe. Jak dla mnie są bez sensu. Można wstawić zatwór i ramki z węzą i będzie malina. Celowo nie piszę podkarmiaczki. Na podkarmiaczki zostawiam miejsce między dachem a powałką. Widzisz gospodaruje na ulach Nektariada. Reklamuje celowo, bo to dobry produkt. W tych ulach jest idealnie dużo miejsca na podkarmiaczkę powałkową, ale to nie wszystko. W powałce jest 5 otworów. Do każdego zmieścisz słoik 0,5 kg. Wiesz po co Do jednego dajesz syrop, do drugiego wodę i twoja rodzina ma coś na start. Nie musisz otwierać ula i denerwować dziewczyn. Bardzo fajnie to wszystko działa. Ale wróćmy do minusów. Musisz kupić ul, przygotować ramki, zakupić podkarmiaczkę powałkową (bo przyda Ci się potem). Zgrać to wszystko z transportem matek itd. Niby ciężko i wymaga planowania, ale gdy to ogarniesz, będziesz miał spokój. Fakt wydasz parę złotych na ul, ale i tak pewnie kupiłbyś nowy.
Czego dokładnie używamy:
- Ula wielkopolskiego wyposażonego w 3 ramki z pokarmem, 3 z suszem i zatwór i ramki z węzą.
- Podkaramiaczka powałkowa (do zakarmiania zimowego)
- Powałka i wysoki daszek żeby zmieściły się słoiki do podkarmiania.
- Opcjonalnie półnadstawka, a zmieszczenie dużych słoików do podkarmiania.
- Zamówiona wcześniej matka do “zsypańca”
- Skrzynka do RHP i lej do zsypywania
- Miotełka i opryskiwacz na wodę. Opryskiwacz lepiej kup odrazu porządny.
- Środek do leczenia pszczół póki nie ma czerwiu.
- Waga kontrolna na stworzenie odpowiedniej wielkości zsypańca.
Tak przygotowane w Maju rodziny powinny na bank dojść do siły przed zimą. Wiadomo że trzeba pilnować, żeby dziewczyny miały co jeść i pić, ale powinny sobie poradzić. Dodatkowo jeszcze musicie pamiętaj o jeszcze jednej istotnej sprawie. Pod koniec sezonu likwidujemy rodziny produkcyjne i łączy je z młodymi rodzinami. Tak wiem. Szkoda niszczyć rodzin. Wiem. Ten ból z tyłu głowy, że będziemy mieli mniej rodzin. Uwierz mi jednak, że jedna rodzina połączona z dwóch, swoją dynamiką i rozwojem na wiosnę sprawi że oniemiejesz z zachwytu. W tym roku to wytestowaliśmy. Rodzina zimowała na 2 korpusach i w kwietniu, przewyższała każdą rodzinę na pasiece. Na spokojnie możesz przyjąć, że taka rodzina to skarb. Zrobisz z niej z 3 odkłady i będziesz się cieszył miodem. Potwierdzi to każdy kto łączy wiosną lub jesienią rodziny.
Podsumowanie
Cała metoda RHP polega na walce z warrozą gdy występuje ona tylko na pszczole. Gdy w rodzinie jest brak czerwiu bardzo łatwo walczyć z warrozą. Należy się jednak do tego przygotować. Tylko wtedy nasze pszczoły mają szansę na życie w zdrowiu i zagwarantują nam bardzo dobry zbiór miodu, ale również będziemy spali spokojniej, wiedząc że zrobiliśmy wszystko co możliwe by pomóc naszym pszczołom. Zachęcamy Was to wytestowania tej metody i zastanowienia się na nią. Nie każemy wywracać świata do góry nogami, lecz podjęcia rozmyślań co robimy nie tak i czy nie przekazujemy sobie nawzajem złych informacji.